fbpx

Sportowiec-Fizjoterapeuta połączenie prawie idealne

Cześć wszystkim! Dzisiaj zostawimy z boku kwestie fizjologii, anatomii i biomechaniki. Spójrzmy w naszą pracę
od kuchni. Chciałbym się z Wami podzielić moim doświadczeniem z pracy ze sportowcem z najwyższego szczebla, jakim jest Maciek Kozak. Kto to? Co robiliśmy? Jakie są moje i Maćka przemyślenia po roku pracy? Zapraszam.

Tak, jak już napisałem, Maciek „SMS” Kozak to nie jest pierwszy lepszy sportowiec, jaki do mnie trafił. Czarny pas Brazylijskiego Jiu jitsu, wielokrotny reprezentant Polski oraz wielokrotny medalista zawodów na całym świecie w tym złoto na Mistrzostwach Świata IJJF w 2015r. Naprawdę KOZAK. Co by jednak nie wywyższać Maćka za bardzo pod firmament, dopiszę jeszcze: to bardzo fajny, normalny chłopak! Od początku złapaliśmy wspólny język, obaj posiadamy wielopłaszczyznowe zainteresowania oraz łączy nas jeszcze jedno – chcemy robić to, co robimy nie tylko dobrze, ale najlepiej jak się da. Jednak jak każdy sportowiec, który mimo takich osiągnięć nie posiada profesjonalnej opieki medycznej, także u niego w ciele przez wiele, wiele lat doszło do licznych negatywnych zmian, niestety.

Walka w parterze

Z Maćkiem rozpoczęliśmy naszą współpracę od rehabilitacji barku, ot taka zwykła kontuzja. Jednak już po pierwszych oględzinach było widać, że wieloletnie tarzanie się po macie już zaczyna zbierać swoje żniwo. Brak lordozy lędźwiowej, rotacji wewnętrznej biodra, „beton” zamiast prostowników grzbietu, wielokrotnie powybijane palce, zapadnięta klatka, niestabilne łopatki. Wracając, już wtedy zauważyłem jeszcze większy potencjał. Z tego ciała można wyciągnąć dużo więcej, trzeba tylko o nie zadbać. Na szczęście Maciek nie okazał się osobą z typu „ to ja leżę, a ty rób, abym był zdrowy”. W skład rehabilitacji barku wchodzi też zazwyczaj stabilizacja kompleksu obręczy barkowej. Na moje szczęście pacjent nie chciał tylko grzecznie posłuchać, chciał się nauczyć i to nie po łebkach, a dokładnie! Muszę przyznać, że mało który trener, czy sportowiec pochłaniał wiedzę tak jak on. Po wyleczeniu kontuzji barku nie zakończyliśmy terapii, przyszedł czas na ulepszanie. Uniesienie klatki, stabilizacja centralna, kontrola środka ciężkości to tylko kilka pierwszych rzeczy, za które się zabraliśmy. I tak…. Spotykamy się do dzisiaj. Zazwyczaj regularnie, przynajmniej raz w tygodniu. Z czasem również poszerzyliśmy nasz repertuar o kolejne smaczki, które Maciek wykorzystuje nie tylko w życiu na co dzień, ale i na macie.

Czym to jest dla mnie? Dla mnie to przede wszystkim okazja poznać i pracować z kimś, kogo naprawdę mogę nazwać zawodowym sportowcem. Dotknąć ciała obarczonego tysiącami godzin treningów i wymuszonymi powtarzalnymi pozycjami. Zobaczyć, że z takimi ludźmi naprawdę nie ma lekko, musi być szybko i efektywnie, bo zawody gonią. Podczas dłuższej współpracy mogę obserwować zmiany na przestrzeni czasu, dzięki temu doskonalić swój warsztat, zmieniać, modyfikować, dodawać, odejmować. Uczymy się od siebie wzajemnie i mam nadzieję, że będzie tak jeszcze długo. Wiele ciekawych rzeczy jeszcze przed nami.

Dzięki, że mi zaufałeś! Ja też wynoszę coś nowego z każdej naszej wizyty. No i fajnie oprócz nowego pacjenta znaleźć nowego kumpla! Oss!

1) Od czego się wszystko zaczęło, kiedy trening amatorski przerodził się w sport zawodowy ?

To wyszło naturalnie. Nie myślałem o tym za dużo, po prostu bardzo chciałem to robić, a dużo osób mnie w tym wspierało. Każdy ma jakąś swoją historię, ale myślę że najważniejsze to robić to z pasji, nie myśleć o pieniądzach – one pojawią się jako dodatek.

2) Jakie były Twoje doświadczenia i poglądy na temat fizjoterapii zanim zaczęliśmy się spotykać? Czy coś się zmieniło?
Zaczynając od początku, bo leczenie drobnych kontuzji (mam tendencje do drobnych urazów, nie zdarzyła mi się w karierze ani jedna poważna kontuzja) odbywa się na bieżąco. Przede wszystkim poprawa postawy, z którą mam / miałem problem, dzięki podniesieniu klatki zwiększyła mi się pojemność płuc, mój oddech jest bardziej świadomy. To samo tyczy się kręgosłupa z którym od zawsze mam problemy. Stabilizacja kolan, praca nad zniszczonymi od szarpania kimon palcami, czy nawet ćwiczenia przeciwdziałające haluksom pozwolą mi trenować bez urazów jeszcze wiele lat.

3) Co z naszych spotkań dało Ci najwięcej? Co było najtrudniejsze?

Najbardziej skorzystałem na otwarciu klatki piersiowej, stabilizacji kolan i pracy z kręgosłupem. Najtrudniejsza jest praca nad mięśniem poprzecznym, ale tak samo dużo daje jeżeli chodzi o trening.

podnoszenie klatki

4) Jesteś obecnie również trenerem BJJ w Akademii Fenix, Czy świadomość w kwestii rehabilitacji jest obecnie większa niż wtedy kiedy zaczynałeś trenować?

Tak, tym bardziej że z wiekiem ciało się zmienia, lata treningu dają o sobie znać. Rehabilitacja to część treningu, nie dodatek. Po każdym wyścigu musisz reperować maszynę – tutaj jest tak samo.

5) Nasi pacjenci trenujący sporty walki często mówią, że mają trening 4-5 razy w tygodniu, natomiast brak czasu poświęconego na regenerację/odnowę biologiczną. Czy to standard w waszej dyscyplinie? Co o tym uważasz?

Wielu młodych zawodników uważa się za niezniszczalnych – jedzą źle, nie dbają o ciało, nawet się nie rozciągają.
To poważny błąd, regeneracja to również część treningu. Ja sam często łapie się na tym, że olewam ten aspekt,
a zmęczenie narasta i trening staje się coraz mniej efektywny. Myślę że w sporcie jakim jest BJJ zdarza się to nagminnie najlepszym zawodnikom na świecie. BJJ to ciągle młody sport, inny niż chociażby pokrewne judo, czy zapasy, ale ciało to ciało – musisz je regenerować żeby trening był efektywny.

6) Czy miałbyś jakieś słowa dla innych sportowców (tych młodych i starych)? Co uważasz, że powinno się stać standardem i obowiązkiem w rehabilitacji sportowej?

Trening rehabilitacyjny to powinien być standard. Nawet przy braku kontuzji staram się chodzić co najmniej raz
w tygodniu, żeby na bieżąco poprawiać różne parametry swojego ciała. BJJ to bardzo złożony sport. Nigdy nie wiem, co jeszcze można poprawić. O końcu kariery nie myślę, więc tym bardziej czuję się w obowiązku w dbaniu o swoje ciało. Młodsi zawodnicy często nie dbają tak o ciało jak powinni, ale jeżeli ktoś nazywa się sportowcem, to powinien cały czas zdobywać wiedzę, która pozwoli mu wygrywać i trenować bez niszczenia swojego ciała.

Wygrana walka

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *